Trwa sezon burz - mgliste oblicze krainy, którą przyćmiły czarne chmury zwiastujące rychłe nadejście licznych komentarzy, znawców fantastyki jak i biznesu. W takim oto klimacie powraca Wiedźmin - sam Geralt z Rivii. Trzeba
przyznać, że mistrz pióra Andrzej Sapkowski zadbał o zaskoczenie - pierw obwieścił informację jakoby Geralt miał wrócić, tylko po to by potem pełni
oburzony zdementować to i naszczekać na paskudnych dziennikarzy, bo książka będzie, ale nie o Geralcie i lekko w tym świecie... Aż tu nagle, serwis allegro gromnie popisuje się przepremirowym dziełem ów pisarza, o którym nie wiele wiadomo...
Po chwili jednak wątpliwości rozwiewają się. Nie tylko pojawi się Geralt, ale
i Jaskier i Yennefer. Mało tego - miast kontynuować i ryzykować kolizji z
fabułą z gier, wcina się między dwie pierwsze książki, to jest zbiory
opowiadań, chociaż sama takim nie jest. Jest powieścią, jedną długą powieścią,
którą czytelnik, taki jak ja aż do samego końca umiejscawia w między "Ostatnim
Życzeniem" a " Mieczem Przeznaczenia", tylko po to, by dostać olśnienia - toż
przecież pierwsza książka mistrza Sapkowskiego jest zbiorem przygód Geralta,
ale nie jest przecież ułożona chronologicznie! Niektóre opowiadania tam dzieją
się przed, a niektóre PO Sezonie Burz. Ot np wiemy, że dzieję się to po "Na
krańcu świata", ale przed....
Nie powiem. Bo nikt spoilerów nie lubi, a ten mógłby być dosyć ważny. Skupimy
się za to na tym, by bez takowych, tj spoilerów odpowiednio opowiedzieć o tej
książce.
Sapkowski utrzymuje poziom - zarówno fabularny jak i językowy. Nie jest
istonym fakt, czy jest się fanem serii, czy też nie - to dzieło się chłonie,
połyka. Bawią fragmenty satyryczne jak i trwożą te poważne, a zarówno
pierwszych jak i drugich nie brakuje. Nowe postacie, takie jak sama Koral czy
Addio pasują do konwencji świata, lecz nie zajmują tak bardzo jak dla
przykładu Regis, który mimo średnio długiego występu wpisał się na karty
światowej fantastyki wystarczająco mocno, by jego postać była kopiowana i
powtarzana w innych twórczościach.
Zastanawia też inny fakt - odkąd to Geralt jak i paru innych kształconych
osobowości tak płynnie opanowali łacinę? I skąd w ogóle facina w tym świecie?
Widać tutaj, że mistrz Sapkowski nadal odczuwa pociąg do zabawy sferami oraz
tego co uczynił w Narreturm i kontynuacjach - przypomina to nieco
Charakternika pióra Jacka Piekary, a nie klasycznego Rivskiego wiedźmaka.
Poza tymi rzeczami, które na siłę można podporządkować pod wizję pisarką wady
się kończą - Książka Sezon Burz wpasowała się idealnie przed premierę trzeciej
części gry a i zaspokoiła łaknienie fanów przygód Białego Wilka.
Sezon Burz winno jednak przeczytać się dwa razy - za pierwszym razem raczej
się delektuje samą postacią jak i fabuła w zarysie, a dopiero za drugim razem
dostrzega się subtelną intrygę i skryte zawiłości przyczynowo-skutkowe, które
jak zwykle dodają smaczków.
Tych zresztą zarówno językowych jak i pobocznych fabularnych - nie brakuje!
Nie pozostaje mi nic innego jak polecić lektórę Sezonu Burz i czekać na
kolejne dzieła ... Jeśli takowe nastapią.
PS. Wspomniałem o fali krytyki, która spadła na autora "wieśka" - jakoby
książka powstała by zasilić skromne konto bankowe jego samego. A ja odpowiem
krótko - nawet jeśli to prawda, to jaka różnica, jeśli arcydzieło powstanie z
potrzeby weny, a potrzeby mamony, jeśli nadal jest arcydziełem, to oznacza, że
chociaż raz pieniądz coś dobrego zrobił dla tego świata i pozwolił ujrzeć
światu kolejne piękno, na które kultura z kraju nad Wisłą cieszyć się powinna!
Nieco przesadzony zachwyt. Książka w porządku, czyta się ją dość szybko, ale stoi parę poziomów niżej od opowiadań, jak i samej sagi.
OdpowiedzUsuń